Kiedy „Cyberpunk 2077” zmaga się z wielkimi problemami związanymi z przedwczesną premierą gry, twórcy „Dying Light 2” zapewne uśmiechają się w duchu, mając doskonałą świadomość tego, że nie muszą przechodzić przez podobne piekło. Polskie studio zdecydowało się na przełożenie premiery swojego tytułu, wokół którego zdążyło się już zrobić dosyć głośno – nie tylko zresztą na przełożenie, ale i na kompletne wyciszenie wszelkich działań marketingowych, przez co o grze ponownie usłyszeliśmy dopiero 1 stycznia 2021, kiedy to studio podzieliło się informacją, że w najbliższym okresie zechce przedstawić swój tytuł całemu światu. Gracze mogą już tylko zacierać ręce, ponieważ gra była w bardzo przyzwoitym stanie już w 2019 roku, kiedy to studio postanowiło opublikować fragment rozgrywki, trwający prawie pół godziny. Nietrudno jest się zatem domyślić, że dodatkowy rok na rozwój i dopieszczenie tytułu pod każdym względem musi oznaczać, że „Dying Light 2” nie podzieli losu „Cyberpunka”, a dzień premiery tej gry będzie wielkim wydarzeniem jedynie ze względu na jakość tego tytułu. Jakie są najmocniejsze punkty gry, które pozwalają z czystym sumieniem zakładać, że to nie może nie być hit?
Świadomość trendów
Zombie powracają do popkultury cyklicznie – od czasu „Nocy żywych trupów” pojawiały się i znikały regularnie, ale teraz należy uczciwie przyznać, że czasy świetności „The Walking Dead”, „Dead Island” i innych tytułów opartych mocno o truposzy w roli antagonisty po prostu przeminęły. Techland wydaje się zatem wchodzić na minę, tworząc w dzisiejszych czasach grę o zombie. Tak jest jednak tylko pozornie, ponieważ twórcy nie ukrywają, że mają świadomość zmieniających się trendów i z tego względu zamierzają przełożyć w swoim tytule akcenty na inne elementy świata przedstawionego – w ponurym świecie „Dying Light 2” największymi potworami pozostaną żywi, czujący i myślący ludzie, którzy są w stanie poświęcić wszystko w imię własnego dobra. Gra ma przywodzić na myśl coś w rodzaju współczesnego średniowiecza, w którym frakcje ocalałych będą ze sobą walczyć o kontrolę nad miastem, w którym cała gra będzie miała miejsce, walczyć głównie przy użyciu broni białej, bo specjalistycznego sprzętu nadającego się do użytku jest coraz mniej. Gracz najpewniej będzie musiał wziąć udział w konflikcie, a jego decyzje będą zmieniać obraz świata przedstawionego w grze. Pojawi się również wreszcie motyw zainfekowania, które nie będzie związane z natychmiastową przemianą w zombie – wręcz przeciwnie, główny bohater od początku rozgrywki będzie zarażony, a jego zadaniem na przestrzeni kilkudziesięciu godzin rozgrywki będzie odnalezienie leku na jego tragiczny stan. Można śmiało założyć, że „Dying Light 2” zaprezentuje graczom jeden z najciekawszych, fikcyjnych światów z zombie w tle, ponieważ ta wizja naprawdę oczarowuje dojrzałością i różnymi niuansami, na które twórcy gier czy filmów nie zwracali wcześniej uwagi.
Wierność marce
Oczywiście nie można zapominać o tym, że przyczyny sukcesu pierwszej części „Dying Light” są dosyć jasne i nic nie wskazuje na to, by Techland miał zrezygnować choćby z części tego, co wyróżniało tamtą grę. Sequel ponownie postawi chociażby na sposób przemieszczania się oparty o parkour, kładąc ogromny nacisk na płynność przeskakiwania po murach, ścianach i dachach, nie rezygnując przy tym oczywiście z pewnej dozy realizmu. Powróci również najpewniej cykl dnia i nocy, a noc będzie zapewne nawet bardziej przerażająca niż w pierwszej części – przypomnieć należy bowiem, że to właśnie wtedy grasować zaczynają dużo silniejsze i bardziej krwiożercze stwory, przed którymi lepiej jest uciekać niż z nimi walczyć. Liczyć możemy również na fenomenalną oprawę audiowizualną – motyw zrujnowanego miasta, na gruzach którego powoli odradza się nowa cywilizacja, jest interesującym konceptem, który w tej grze będzie pięknie wyglądać i brzmieć. „Dying Light 2” ma naprawdę mocne papiery na stanie się prawdziwym hitem i najpewniej usunie skazę, którą na wizerunku polskich twórców gier umieścił „Cyberpunk 2077”.